O zwierzętach

Piec i kot

Z całą mocą dzisiaj muszę wszystkim rzec,
Że najlepszy jest dla kota – piec.
Ekologia, ekologią, ale przecież
Nigdzie kotu tak przyjemnie, jak na piecu.

Martwi kota fakt niezmiernie ten,
Że już pieców takich coraz mniej.
Ciepło w ogon, ciepło w brzuszek,
Wszystko mogę, nic nie muszę…

Człeku drogi, zanim zmienisz piec na kaloryfer
Spytaj kota. To nie tylko kwestia na rachunku cyfer*
To odwieczne i fundamentalne prawo kota,
By na piecu lec, gdy najdzie go ochota.

*by poezja miała rym, gramatyka idzie w komin!

O zwierzętach

Spotkanie na szlaku

Przechodziłem dziś spokojnie sobie drogą,
Gdzie nie chodzi zwykle pies z kulawą nogą,
Aż tu nagle obraz widzę dosyć dziwny
Jakieś stwory wynurzają się się z leszczyny.

Głośno sapią, głośno tupią, coś mamroczą,
Światełkami prosto w oczy mi migoczą.
Zatrzymują się, gdy drogę im przebiegam
Czy to dziwne, że po lesie lisek biega?

Ja, spokojnie, nie dam przecież się przestraszyć,
Jak tak mogą w moim lesie się panoszyć!
Już ich mijam, oni stoją niczym wryci
Nic dziwnego, ogon mój ich tak zachwycił!

Cóż za dziwy dzisiaj w tym bieszczadzkim lesie,
Nie ma nigdzie lis spokoju na tym świecie!

Na wycieczce

Kropla

Przycupnęłam tu na trawce
Na tym cienkim źdźble
Nie strąć proszę mnie wędrowcze
Zostać tutaj chcę.

Na bieszczadzkim szlaku
W ten wilgotny dzień
Jestem napojem dla ptaków
Pszczół, muszek i ciem.

Nie jestem tutaj sama
Wiele jest tu nas
Przycupnęłam sobie rana,
Gdy ze snu budził się las.

Wiem wędrowcze, że gdy patrzysz w me mokre oblicze
Z całych sił w nim wypatrujesz dziś słońca odbicia.
Ja zrodzona z mgły bieszczadzkiej, ona matka moja,
Mgła ze słońcem dziś wygrała, w pogodowym boju.

Połonina mgłą zasnuta
Rosa na wędrowca butach
Ja na trawie zawieszona, poję ptaki i owady.
Mała kropla, chodź spójrz bliżej,
Odbijają się we mnie Bieszczady!

O zwierzętach

Barwy ochronne

Znana to zasada wśród kotów
Jeśli możesz unikaj kłopotów.
Święty spokój to cel ostateczny,
By go mieć, możesz nawet być grzeczny.

Jak ten spokój dla siebie zdobyć możesz?
Ja na przykład się tutaj położę…
Na tym drzewie wyciągnę me ciało,
Tak, by z żadnej strony nie wystawało.

Szary kot, szary pień – rozumiesz?
To tak jakbym zgubił się w tłumie.
Nikt kota nie ruszy, kiedy tego nie chce.
Wstanę wtedy gdy mi się zechce!

Obyczajowe

Raj

Dziś na świat patrzę całkiem inaczej

Lekko buja się i chybocze

Czasem bzycząc przeleci robaczek

Czasem mocniej zabuja hamaczek

I sikorka raźno zaświergoce

Na te chwile poczekać jest warto

Marzyć o nich na spotkaniach w pracy

Może nawet sprzedać duszę czartom

W zamian dostać taki dzień na tacy

Dzień marzenie, piękny, cudo, cacy

Jakby raju drzwi dziś mi otwarto.

Biegnie zwinka, szelest cichy słyszę

Gruby bąk jagodniki zapyla

Cichy szum nieco mąci mą ciszę

Widzę zieleń i widzę motyla

Niech się nigdy nie kończy ta chwila…

Ja się bujam się i rymy te piszę

Jestem w raju!

O roślinach

Biały dywan

Stąpam dziś boso po białym dywanie
Utkanym z miękkich płatków
Czereśnia utkała ten dywan tu dla mnie
Dla kotków i dla ptaków.

Już płatki spadają jak drobiny śniegu
I smutno mi jest nieco
Stoi czereśnia z wiśnią w szeregu
A płatki lecą i lecą.

Bzyczenie pszczół i bąków rozprasza mą ciszę,
Te pracy mają nad siły.
Czas leci, kwiat więdnie, szum owadów słyszę
I zapach czuję miły.

Czereśnia białą szatę zmienia na zieloną,
Szykuje się na lato
Wtedy jej gałęzie czerwienią zapłoną.
Mniam! Czekamy wszyscy na to!

O zwierzętach

Fotel

Nowy mebel mi w ogrodzie postawili,
Moi Państwo są dziś dla mnie bardzo mili.
Siądę w słonku i wygrzeję stare kości
Nie planuję dziś przyjmować żadnych gości.

I poduchy jasne, chłód zapewnią mi w upalne dni
Oj! Ślad zostawiłem łapą. Trudno, wiem, że wybaczą mi
Kot to w końcu persona jest nie byle jaka
Musi gdzieś swe ciało złożyć, gdy odejdzie od drapaka.

Dobry wybór taki fotel, mówię wam.
Może kiedyś też Ci tutaj usiąść dam.

O zwierzętach

Komin i bocian

Zatkałem dziurę w kominie
Czy ktoś coś przeciwko ma?
W kominku pali się w zimie
A teraz wiosna, prawda?

Gniazdeczko mam eleganckie
Równiutko wszystko, na glanc.
I lepiej mi niż na Jamajce
W Afryce czy na Mont Blanc.

Komin mój dobrej jakości
Mogę przyjmować gości.

Tylko gdzie ludzie są moi?
Dom pusty zupełnie stoi.
Spokojnie! Gdy bocian przyleci,
Niebawem pojawią się dzieci.

Niestety bociek nie wychylił się z gniazda, kiedy robiłam zdjęcie.

Obyczajowe

Miasto

Przyjeżdżam tu od kilku lat
Tak blisko miasta, a inny tu świat
Kaczki prowadzą dzieci do szkoły pływania
Wędkarz zarzucił wędkę i cierpliwie czeka
Łabędź pióra wygładza, wróbel wróbla gania
Ryba podpływa, skubie… ucieka!
Szumi trawa, żaby pilnują swego skrzeku,
Oddychaj pełną piersią „miastowy” człowieku!

Wędkarz wstaje, siada, zarzuca, podrywa.
Czas płynie tu leniwie, mucha bzyczy, łyska pływa.

Kiedyś patrzyłam w prawo i w lewo, i widziałam… ciszę
Dzisiaj inny już widok – miasto gdzieś w tle słyszę.
Miasto swym zębem groźnym wgryza się w naturę
Domy, ten, ten i kolejny wspinają się na górę.
Chcą widok na jezioro, na kaczki i na tatarak.
To miasto jest jak buldożer, pełznie tu jak rak.

I miejsce już nie takie
Już miastem skażone.
I kaczki jakieś „miejskie”
Ptaki przestraszone.

Obrażam się na miasto, bo mi wieś odbiera
A moja oaza spokoju powoli umiera.

O roślinach

Piękni odmieńcy

Na fioletowym kobiercu dostrzegam dwóch odmieńców,

Wszyscy wokół fioletowi,

A oni różowi!

Czy to trudno tak się różnić i wybijać z tłumu?

Czy odwagi trzeba dużo? Czy to brak rozumu?

Być widocznym o poranku, w południe, wieczorem.

W fioletowym morzu błyszczeć różowym kolorem?

Odpowiedzi nie znam na moje pytania.

Ale ci odmieńcy piękni – przyznaj bez wahania!

Kiedy fioletowy dywan las zdobi na wiosnę,

Gdy świat budzi się do życia, wszystko wkoło rośnie,

Te różowe dwa kwiatuszki oko moje cieszą

Urośli na przekór reszcie i urodą… grzeszą!